Wakacje za chwilę nastąpią i dla mnie. Jutro wyjeżdżam, pobyczyć się cały tydzień! Szaleństwo… Boję się, że tak na ten dzień czekałam, znaczy na pierwszy dzień urlopu, który za chwilę zniknie, a ja znowu wrócę do starych obowiązków. Jednak zanim pójdę na urlop muszę się z Wami podzielić kolejną recenzją sztuki „Teatru Kwadrat”.
Pomyśleliście – jest kopnięta? Na pewno. Nie dziwię się Wam, ale muszę od razu usprawiedliwić się – tego wypadu nie planowałam! Ot, napisałam kilka zdań „rymowanki”, temat konkursowy, który zaproponował Kwadrat na swoim Fanpagu. No i co? I wygrałam podwójne zaproszenie! Ano pochwalę się nieco, z góry wybaczcie… W takich okolicznościach wzięłam swojego kompana i udaliśmy się w sobotni, ciepły wieczór znowu do Teatru Kwadrat. Dziwnie się czułam, kiedy nie musiałam czyhać na miejsce lub siedzieć na schodach (zawsze chodzę na tzw. wejściówki). Tym razem z pełną kulturą udałam się do kasy odebrać bilet i z uśmiechem na ustach podążyłam na miejsce, (mimo, że w ostatnim rzędzie to widać i słychać było znakomicie!).
Ostatni spektakl Kwadratu żegnający sezon 2012/2013. Po wakacjach, już na początku września aktorzy wracają w pełni sił i rozpoczną sezon 2013/2014. Była to więc ostatnia dla mnie okazja na długie półtora miesiąca (nie wiem jak ja to wytrzymam – żartuję :)), żeby obejrzeć kolejny spektakl. Tym razem trafiłam na „Przez park na bosaka”. Obsada znakomita: Ilona Chojnowska (dziewczyna tak się rozwinęła, że naprawdę ją podziwiam), Andrzej Andrzejewski, Ewa Ziętek, Marek Siudym i Andrzej Szopa. To, co oni wyrabiają tam na tej scenie…
Pierwsze skrzypce gra główna bohaterka Corie. Jest znakomita! Tempo, jakie narzuca jest zabójcze, ale reszta daje radę. Sztuka generalnie jest o ulubionym temacie większości par – jak to będzie po ślubie. Spotykamy młodą parę, zaledwie sześć dni po ważnym dla nich wydarzeniu. Wprowadzają się do malutkiej kawalerki, w której sypialnia znajduje się w szafie ;) Żarty sytuacyjne, trochę jak skecze z serialowego sitcomu. Jest śmiech i chwila nostalgii. Ważne jest dla mnie to, że ciągle coś się dzieje. Romantyczny dziwak, którego grał Marek Siudym jest tak sympatyczny, że od razu ma się ochotę go uściskać. Ewa Ziętek, odtwórczyni roli matki Corie jest nieoceniona! To jak cudownie udaje pijaną jest nie do przebicia :) No i Pan Młody, Paul. Facet trochę sztywny, zakompleksiony, zupełnie różny od żony… Następuje między nimi coraz więcej napięć, jednak ich miłość widać na kilometr. Nie będę zdradzać, co się wydarza dalej ani jak się sztuka kończy. Trzeba ją po prostu zobaczyć osobiście, do czego namawiam :)
Podsumowując moją ostatnią wędrówkę na spektaklu „Kwadratu”. Zostały mi jeszcze… 4 sztuki do obejrzenia na jesień. Wiem, że będzie warto. Znakomita plejada polskich aktorów, inteligentna rozrywka, która nie smuci, a bawi! Można się pośmiać, popłakać, zastanowić i pomyśleć o morale, który płynie z każdej z nich. Która mi się najbardziej podobała? Po czasie stwierdzam, że nie mam ulubionej. Wszystkie mają coś w sobie, warto je zobaczyć z różnych powodów. Polecam Wam naprawdę ten teatr z czystym sumieniem. Mam nadzieję, że inni pójdą po rozum do głowy i zdecydują się na wprowadzenie wejściówek. Nie po 50zł, ale po 20,30zł… Marzenie ściętej głowy :)
Życzę więc Pani udanego urlopu!
OdpowiedzUsuń