Miały być fanfary. Miał lać się szampan i latać konfetti. Nie znalazłam czasu, ten weekend upłynął pod znakiem jednego, niezapowiedzianego gościa. Pochłonął mnie w całości, a tu przecież dzisiaj
Brulion o
bchodzi swoje pierwsze urodziny! Naprawdę nie wiem kiedy to zleciało! Dziwne uczucie - kiedy zakładałam bloga sądziłam, że tak jak zawsze nie wytrwam dłużej niż miesiąc, no może góra dwa... A tu proszę, niespodzianka! Pierwotny "Brulion przyszłego spadochroniarza" zamienił się w szybkim tempie w "Brulion spadochroniarza". Marzenie spełniło się, a ja z bloga o wszystkim i o niczym, mam blog kulinarny. Fajnie tak patrzeć z perspektywy czasu jak wiele się w moim życiu zmieniło. Jak blog nabrał charakteru, jak moje wypieki z każdym kolejnym razem są coraz bardziej udane i smaczne. Niesamowite jak rok temu podjęta decyzja, że muszę nauczyć się dobrze piec... stała się moją wielką pasją i odskocznią. Każde kolejne ciasto, pomysły, modyfikacje to moje małe radości, które napędzają do dalszego działania. Kuchnia stała się odskocznią od problemów, trosk. To właśnie w niej mogę odreagować zmęczenie i stres, kiedy wracam z pracy. Ten rok wiele też zmienił w moim życiu prywatnym. Wraz z pieczeniem, intensywniejszym gotowaniem, pojawiły się osoby, które mnie wspierały, ale też kopały. Było wiele chwil, kiedy miałam ochotę poddać się, ale chyba ta tajemnicza siła, która zawsze we mnie była, zwyciężała. Dzisiaj cieszę się z tego co mam, bo mam wiele. Zyskałam kogoś ważnego w moim życiu, mam też pasję i pracę. Nie mogę narzekać, bo wiem, że jeszcze chwilę temu było dużo gorzej. Nigdy nie będzie różowo i przywykłam, że nie może być kolorowo, radośnie na każdej polu życia. Jednak dzisiaj cieszę się, bo blog istnieje, rozwija się i idzie nowe! Jak tylko wrócę z urlopu, blog zmieni swoją szatę. Nie zdążyłam dzisiaj, ale może to i lepiej. Niech to będzie klucz, że ten rok jest pod znakiem błękitu, loga z innym zamysłem i pomysłami...
Dziękuję Wam, że odwiedzacie Brulion! Licznik przekroczył
100 000! Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że tak to się potoczy... że ja złapię bakcyla cukiernika (rok temu często przeklinałam i chodziłam po domu wściekła, bo kolejne ciasto nieudane), a tu proszę! Bakcyl jest, rozwija się i oby tak zostało :)
Jeśli urodziny to musi być i tort. Pełen czekolady, orzechów - najlepszy :) Za przepis dziękuję
Kasi, jest genialny! Jakość zdjęć kiepska, bo tort za szybko zaczął znikać i musiałam robić na prędce ;)
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie, doping i dobre słowo! Postaram się tego nie zmarnować :)
Tort Ferrero Rocher
Biszkopt:
5 jajek
6 pełnych łyżek cukru
200 g mielonych orzechów laskowych
2 łyżki kakao
2 łyżki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masa:
200 g miękkiego masła
200 g gorzkiej czekolady
5 kopiatych łyżek Nutelli
4 wafelki orzechowe "Góralki"
Polewa:
100 g gorzkiej czekolady
50 g mlecznej czekolady
1 łyżka masła
4 łyżki kremówki (36%)
Przygotowanie:
Orzechy łączymy z mąką, kakao i proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z cukrem na jasną, puszystą masę (ok. 5-7 minut) a następnie dodajemy orzechy. Ciasto delikatnie mieszamy dużą łyżką a następnie przelewamy do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy (wykładamy tylko spód) o średnicy 22 cm. Pieczemy około 30-35 minut w 180 stopniach. Ciasto jest upieczone kiedy wbity w środek patyczek wychodzi suchy.
Biszkopt odstawiamy do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc).
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i odstawiamy do wystygnięcia. Kiedy ma już temperaturę pokojową miksujemy ją z masłem i Nutellą. Na koniec do masy dodajemy drobno posiekane wafelki i od tej pory masę mieszamy już łyżką.
Biszkopt przekrawamy na pół. Dolną część umieszczamy w tortownicy i wykładamy na nią całą masę i przykrywamy biszkoptem. Lekko dociskamy by wyrównać masę i wstawiamy do lodówki na kilka godzin by masa zastygła a następnie ciasto wyjmujemy z tortownicy, przekładamy na paterę i dekorujemy.
Wszystkie składniki polewy umieszczamy w misce nad garnkiem z gotującą się wodą i mieszamy od czasu do czasu. Kiedy czekolada i masło się roztopią i utworzą jednolitą polewę, pokrywamy nią ciasto. Zanim polewa zastygnie wierzch dekorujemy pralinkami i delikatnie wstawiamy do lodówki.
Kiedy masa zastygnie w lodówce jest dość twarda, dlatego ciasto najlepiej wyjąc z lodówki około 1,5 - 2 godziny przed podaniem by nabrało temperatury pokojowej. Wówczas i masa i biszkopty są miękkie, a ciasto rozpływa się w ustach. Smacznego!
.jpg)
Miały być fanfary. Miał lać się szampan i latać konfetti. Nie znalazłam czasu, ten weekend upłynął pod znakiem jednego, niezapowiedzianego g...