Miałam okazję po raz pierwszy uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciu. Z powodu pracy, trafiłam na Kongres Kobiet dopiero drugiego dnia, w sobotę. Czego się spodziewałam? Co myślałam, że tam znajdę? A co faktycznie działo się w sobotę, 15 czerwca w Sali Kongresowej w Warszawie? Zapraszam do przeczytania mojej relacji i refleksji.
Przyznam szczerze… Nie chciało mi się tam iść. Bo co ja tam takiego zobaczę, usłyszę? Ale jednak zdecydowałam się i o 8.30 rano wylądowałam w Sali Kongresowej, w Pałacu Kultury i Nauki. I wiecie co? Poczułam, że to będzie ciekawy dzień.
Na początek zaserwowano uczestniczkom czyt. Kobietom siedzącym na Sali (było nas sporo, ale nie za wiele), aby obejrzeć projekcję filmu „Dzień Kobiet” w reżyserii Marii Sadowskiej. Nie widziałam tego filmu, nie czytałam recenzji, by się nie zniechęcać (zauważyłam, że recenzje polskich krytyków są zawsze niepozytywne) i nie wyrobić sobie z góry zdania. Film oglądało się przyjemnie… Powiem więcej. Chociaż trochę przerysowany, podkoloryzowany i udramatyzowany – bardzo mi się podobał. Pewnie to zasługa doskonałej obsady aktorskiej , polskich dobrych nazwisk: Kwiatkowska, Lubos, Barszczewska, Kulesza, Kolak, którzy sprawiają, że produkcja jest na dobrym poziomie. Historia o walczącej Halinie Radwan przypomniała mi sprawę sprzed paru lat, sklep „Biedronka” i wyzysk ludzi, łamanie praw człowieka, krzywdę i ból tamtych kobiet. Jak wspomniałam „Dzień kobiet” jest trochę przekombinowany, ale Katarzyna Kwiatkowska, odtwórczyni głównej roli – jest tak genialna i autentyczna w tym filmie, że naprawdę czapki z głów. Szkoda, że jest tak niedoceniona. Nie jedna „pierwszo okładkowa” aktorka mogłaby się przy niej schować. Razem z Erykiem Lubos stworzyli doskonałą parę, ich wspólne sceny, nie tylko erotyczne są po prostu doskonałe. Nie ma ukrywania się, ton make-upu – jest prawdziwa skóra, ciało i brak słynnych już staników w czasie seksu oraz prześcieradła po szyję. Jestem mile zaskoczona, że polski film, w końcu nie jest zły… Polecam. Warto zobaczyć, chociaż by obejrzeć grę prawdziwych aktorów, a nie plastików.




Następny punkt programu – BLISCY ALE OBCY. O TRUDNYCH RELACJACH Z BLISKIMI, w którym odbył się pierwszy panel dyskusyjny, a w zasadzie… niedyskusyjny. Pytania uczestniczek czyt. widowni nie padły, bo zabrakło czasu. Zbyt długie przemówienia psycholog, terapeutki… a za krótkie prof. Płatek i A. Wiśniewskiego. Pojawiła się też niespodziewana wyżej wspomniana Kasia Kwiatkowska, która biedna nie wiedziała, o co chodzi. Prosto z Opolskiej sceny Polskiej piosenki stanęła wśród tłumu kobiet i nawet nie wspomniano o jej filmie. Panel nudny, trochę jakby na siłę zrobiony. Bez wyciągania wniosków, podsumowania, rozmowy… Stworzony jakby od niechcenia i dla zabicia czasu. Poruszono kilka ważnych kwestii, ale znów zabrakło ich podkreślenia…


Kolejny panel – OBCY ALE BLISCY. RÓŻNORODNOŚĆ, KTÓRA WZBOGACA!, pominęłam. Wyszłam na zewnątrz zerknąć, co się dzieje. Nie wiele tego było… Spodziewałam się dużej liczby wystawców, ofert dla młodych kobiet, a co zastałam? Spacerujące Panie 45+. Jako dwudziestokilkuletnia dziewczyna nie znalazłam dla siebie nic ciekawego… Wydawnictwa z książkami – super, ale czemu tak drogo? ZUS, ubezpieczenia, telefony na emeryturę – chyba jeszcze dla mnie za wcześnie na te tematy. Ogólnie zero atrakcji dla młodych dziewczyn, które chciałyby na Kongresie Kobiet znaleźć coś więcej dla siebie… Mało promocji produktów, usług, które faktycznie mogą się przydać. Ciśnienie to ja w pobliskiej aptece mogę zmierzyć, a i tak wszędzie mi powiedzą, że „coś Pani dolega”.
Wróciłam na panel KONGRES IDZIE DO WYBORÓW. Owszem Manuela Gretkowska miała swoje 5 minut. Mówiła zwięźle, na temat i powiem więcej… nawet przekonująco. Ale co z tego, kiedy na razie ten cały Kongres to tylko jeden wielki monolog – bo kobiety mogą… Mogą, ale chociażby One nic nie robią.
Wszyscy czekali z niecierpliwością na pojawienie się Premiera Donalda Tuska. Kontuzjowany, lekko poddenerwowany (nie dziwię mu się, w końcu cała Sala bab czekała by go zeżreć) oraz zaskoczony wręczeniem mu Kaczki. Śmiech i pytanie – znowu? Ten motyw go chyba nigdy nie opuści :) Przemówienie bardzo ukierunkowane, miałam wrażenie, że odbija strzały, którymi go ostrzelano w zeszłym roku. Spowiadał się trochę jak dziecko w przedszkolu przed kilkoma tysiącami kobiet – czy ty coś chłopie w końcu zrobiłeś? Ano zrobiłem, wyliczyłem ładnie i zgrabnie, pobuczały trochę, jakaś dziewczyna z megafonem w dłoni powalczyła o swój związek homoseksualny i uff – skończyło się. Jednak powiem szczerze, że Donald Tusk dał radę i podziwiam go, że wytrzymał… Ja bym tam te Kobiety, które chcą teraz, zaraz, natychmiast wszystkiego – zlinczowała. Przepraszam, ale tak wyglądało to dla mnie. Premier nie jest sam, jest cały parlament. Nie da rady zrobić wszystko od razu – nasze Państwo ma w końcu 38 mln. mieszkańców. Więcej pokory na drugi raz życzę dla Pań…




Czy będzie Kongres Kobiet w przyszłym roku? Nie wiem. Szczerze mówiąc nie widzę sensu. Co to daje, że kilka kobiet stanie na środku sceny i pogada? Czy coś to zmienia? Nie. Mam wrażenie, że to był jeden wielki monolog, z wynajętymi aktorami (czyt. zaproszonymi kobietami) i marzenie by dalej wyciągać kasę z dotacji. Na pewno Kongres Kobiet to też dobra inicjatywa, ale jej w Warszawie, w centrum nie widać. Media nie interesują się Kongresem. Wpadły, porobiły zdjęcia, bo Prezydent z małżonką i Donald Tusk wpadli na „kawę”, ale to wszystko… Zasłynął Piechociński, który (jak słyszałam z dobrego źródła) wpadł na 5 minut i ujawnił swój pogląd o kobietach na Facebooku. Wielkie brawa, PSL ma na pewno dobrego przywódcę ;)
Panie Bochniarz, Środa i Warakomska chyba nadal nie rozumieją, że rozmowy nic nie dają. Potrzeba czegoś więcej, jakiejś inicjatywy, działań, żeby faktycznie „baby” wpuścić do sejmu i władzy. Nie da się mówiąc, mówiąc, mówiąc czegoś zdziałać… Należy w końcu komuś pomóc, zadziałać, pokazać, że my kobiety też możemy pracować na powodzenie Polsce. Spodziewałam się emocji, merytorycznej rozmowy, omówienia spraw i tego, co trzeba zacząć wdrążać w życie. A co dostałam? Wywód i poczucie, że pomysłodawczynie Kongresu pogubiły się. Jednak p. Krzywonos i p. Kwaśniewska miały rację, że odeszły. To nie jest wsparcie dla kobiet, to jest tylko takie gadanie. Polityka, prawica-lewica, kontrowersje pomiędzy nimi, a do tego jeszcze sprawa mężczyzn… To nie może się udać. Media nie pokazały nic o Kongresie co dotyczyłoby działania… Wyrwali Piechocińskiego i Księżniczkę Arabii Saudyjskiej do tablicy – inaczej w ogóle by o Kongresie nie mówiono.


Zawiedziona? Nie, bo nie miałam oczekiwań. Zaskoczona? Tak. Tym, że tam nic takiego się nie dzieje, oprócz nic nieznaczących rozmów – przemówień, bo widownia nie ma wiele do powiedzenia. Kolejna edycja? Może i bym poszła…? Ale mam poczucie, że to mógł być ostatni Kongres. Nie wiem czy Panie organizatorki znajdą pieniądze, by robić „zloty” nadal. Warto było? Tak. Mimo wszystko ciekawie jest zobaczyć, obserwować i słuchać Kobiet, które są w jedynym miejscu, z różnych środowisk i z różnymi oczekiwaniami.
Miałam okazję po raz pierwszy uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciu. Z powodu pracy, trafiłam na Kongres Kobiet dopiero drugiego dnia, w ...